piątek, 20 kwietnia 2012

Rozdział X

Dziewczyna i mężczyzna obok zmierzyli w stronę pobliskiego parku. Nie zamienili ze sobą prawie żadnego słowa, jedynie spojrzenia informujące, że zaraz dojdą. Dziewczyna wydawała się, jakby bała się czynów osoby obok, a raczej słów, chociaż wyglądała na silną.
-Ty mnie nienawidzisz, prawda? - powiedziała cicho.
-Domyśl się. - odpowiedział.
-To nie tak..
-Ufałem Ci. Wszyscy Ci ufali. A Ty nas oszukałaś, zabawiałaś się wszystkimi.. Gdzie uciekniesz tym razem? Myślisz, że znowu kupią znowu Twoje durne bajeczki? A potem wrócisz z pustymi rękoma błagając Finna o  drugą szansę? - dodał obojętnie. 
-Nigdy się nikim nie zabawiałam. Nigdy nie zabawiłabym się Tobą.. Nie miałam wyboru nie rozumiesz tego?
-Wciąż masz wybór.
-To Ty ciągle to wmawiasz. Sobie i innym. 
Chłopak stanął. Popatrzył chwilę na nią, chwilę na niebo i znowu na nią. Wyglądał, jakby z jego oczu miała wypłynąć zaraz pierwsza kropla łzy od długiego czasu. Ale powstrzymał się. Malese podeszła do niego i spojrzała mu w oczy.
-Dlaczego nie możesz być taki jak wcześniej?
-A Ty?
-To przez Ciebie taka jestem. - odpowiedziała.
-Sama tego chciałaś.
-To nie czas na rozmowy. - usłyszeli z ust Finna, który stał naprzeciw ich.
Oboje spojrzeli na siebie i bez słowa ruszyli w stronę Finna, który zauważył panującą atmosferę.
-Jakieś wieści?
Klaus zaczął opowiadać o tym, co wiedzieli. Finn był wyraźnie zaskoczony a zarazem ukradkiem posyłał uśmiechy w nieznane kierunki, jakby coś go zaczęło cieszyć, pierwszy raz od długiego czasu. Poszli w stronę starego domu. Najstarszy z nich otworzył cicho zaskrzypiałe drzwi. Wziął gazetę, leżącą na podłodze i włożył do starej szafki. Wszedł do drugiego pomieszczenia. Kilka metrów za nim szła Malese, a obok niej Klaus.
-Śpi. Dobrze się spisaliście. - powiedział, patrząc na nich.
Na lekcje zadzwonił właśnie dzwonek. Mea i Phoebe właśnie wyszły z gabinetu dyrektora.
-Koza? Ja chciałam iść na randkę! - oburzyła się Phoe.
-Najpierw to trzeba mieć z kim.
-Proszę Cię..
Dziewczyny poszły na lekcje. Mea udawała, że słucha, chociaż wciąż myślała o tajemniczym zdarzeniu, które miało miejsce wcześniej. Była przekonana, że były niewinne. Po szkole i kozie poszła do Phoebe odrobić lekcję, co w ich wypadku kończyło się zawsze czymś innym, a zazwyczaj rozmową o chłopakach.
U Phoe nie było nikogo w domu, więc książki rozłożyły w salonie. Spojrzały na pierwsze strony, a następnie wymieniły spojrzenia i puściły głośną muzykę.

sobota, 7 kwietnia 2012

Rozdział IX



Siódma rano. Zegarek zadzwonił jak zwykle punktualnie dla dzieci w całym domu, doprowadzając ich do białej gorączki. Ojciec mógł tylko pomarzyć o wstaniu o tej godzinie. Sam z łóżka wychodził punkt piąta trzydzieści, by przygotować dzieci do szkoły a siebie do pracy. Co prawda zawsze mógł sobie pozwolić na dłuższy odpoczynek, ale odkąd jego żona zniknęła został zupełnie sam.
Do kuchni zeszła gromadka dzieci. Najstarsza z nich zasiadła na kanapie i śpiąc jednym okiem włączyła telewizor.
-Nudy, nudy, nudy.. – po czym podeszła do ojca. – Co na śniadanie?
-Naleśniki. Ja muszę wychodzić, zajmij się wszystkim.
-Pa.. – odpowiedziała.
Mężczyzna wyszedł z domu. Po sekundzie wrócił się jednak, i patrząc na dzieci uśmiechnął się, po czym zabrał kurtkę.
Vicki i Adam usiedli przy dużym stole. Chłopiec oczywiście nie zważając, że obrus jest nowo wyprany, wylał na niego szklankę kawy, która leżała zapewne od wczorajszego wieczoru. Mea nie miała siły na niego krzyczeć, więc podała rodzeństwu śniadanie i picie, swoje natomiast złapała w szybkim tempie i poszła w kierunku drzwi. Zatrzymało ją pytanie brata.
-Kiedy wróci mama?
Dziewczyna spojrzała na niego, dając mu do zrozumienia, że sama chciałaby to wiedzieć i postawiła pierwszy krok na schodach. Gdy znalazła się w korytarzu, kopnęła lekko nogą w  drzwi, by je otworzyć, ale i nie przewalić sterty ubrań znajdujących się za nim. Położyła talerz i szklankę z herbatą. Zjadła szybko posiłek i podeszła do szafy. Była zbyt zmęczona by się wystroić. Nie mogła spać całą noc, bo nie mogła przestać myśleć o wszystkim. Gdy sądziła, że wszystko staje się normalniejsze – coś musiało się dziać, by zmieniła zdanie. Czemu jej się to przydarzyło? Nie mogła przestać zadawać sobie tego pytania. Co gorsza nie znała na nie odpowiedzi i szczerze wątpiła, że ktoś może ją znać.
W starym domku mieszczącym się w pobliskim lesie siedziała na krześle kobieta w średnim wieku. Naprzeciw niej znajdował się mężczyzna, nie przestający jej obserwować.
-Zaraz wrócę. Masz tu zostać. – powiedział po chwili, po czym wyszedł.
Kobieta spojrzała  na niego przestraszonym wzrokiem. Była zmęczona, wygłodzona. Było jej wciąż zimno, a po jej twarzy spływały zimne krople łez. Marzyła o tym, by znaleźć się wśród rodziny – w swoim domu.
W popularnej szkole korytarze były wypełnione gromadką uczni. Ciche osoby siedziały pod klasami, albo w bibliotece (albo zaszyłyły się w domu i zrobią na lekcje wielkie wejście), grupki przyjaciółek chodziły dumnie od wejścia do wejścia, sportowcy nie mogli rozstać się chociaż na chwilę z piłką, a nauczyciele wyglądali zza pokoju nauczycielskiego pytając się, czy przeżyją kolejny dzień z młodzieżą. Temu wszystkiemu przyglądała się Mea wraz z Phoebe.
-Jak było? – spytała Phoe.
-O czym mówisz?
-O króliku Wielkanocnym. O spotkaniu z wiesz kim. – powiedziała wyraźnie zadowolona, w przeciwieństwie do przyjaciółki.
Dziewczyna nie odpowiedziała. Spojrzała na nią, wzięła głęboki oddech i podeszła do swojej szafki. Phoe pobiegła za nią. Wyczuła, że Mea jest nerwowa, że coś musiało się wydarzyć.
-Czego od Ciebie chciał? Kiedy następna randka?
-Phoebe to nie była żadna randka! Przestań o nim gadać, mam tego dosyć. – wykrzyknęła lekko i poszła w nieznanym kierunku.
Nastolatka wyszła ze szkoły i usiadła na ławce przed głównym wejściem. Ręce drżały jej ze stresu, oczy szukały miejsca, gdzie mają spoglądać, a myśli nie dawały spokoju. Była jak gdyby nie sobą. Usłyszała za sobą delikatne kroki Phoebe.
-Przepraszam.. byłam ciekawa.. możesz mi powiedzieć.. – powiedziała skruszona.
-Nie. – spojrzała na nią.
-Ale..
-Nie! – wykrzyknęła ponownie.
Dziewczyny przykuły uwagę uczniów. Wszyscy zaczęli się na nie patrzyć, obserwować, jak gdyby były jakieś niezwykłe.
-Czemu się na nas gapią? – spytała niezorientowana Phoebe.
Mea spojrzała w bok. Zobaczyła wybite okno przy drzwiach. Przed chwilą nic się nie działo..
-No ładnie, ładnie.. – usłyszały z ust dyrektora, który stał obok. – Do mojego gabinetu.
Przyjaciółki wymieniły się spojrzeniami i odeszły za starszym mężczyznom, chociaż nie miały nawet pojęcia co się stało. One tylko rozmawiały, nawet nie zbliżyły się do tego kawałka szkła, które zostało w pewnym momencie wybite.
Całemu zdarzeniu przyglądała się młoda dziewczyna o delikatnej urodzie. Jej brązowe włosy powiewały, często zakrywając wyraziste ciemno zielone oczy.
-To niby ona? Jej matka była bardziej zjawiskowa. – powiedziała sama do siebie, nie wiedząc nawet, że ktoś za nią stoi.
-Tak. – powiedział, podchodząc do niej. - Na wszelki wypadek miej na nią oko, Malese. Nie możemy pozwolić, by zauroczenie Matt’a było silniejsze.

piątek, 6 kwietnia 2012

:)

Bloga ze scenariuszami odwiesiłam, to tego też muszę. Nowy rozdział dzisiaj wieczorem albo jutro od rana. : ))

niedziela, 18 marca 2012

zawieszam

muszę zawiesić bloga. Wiem, że obiecywałam rozdział, ale nie mogłam go dodać, chociaż chciałam. Nie chcę, ale jak mówiłam - mój laptop jest do naprawy, klawiatura będzie przywieziona dopiero jutro, a kiedy zrobią nie mam pojęcia. + Mam dużo nauki. 3 kwietnia mam egzamin, tak więc muszę się ostro wziąć do pracy. Nie wiem kiedy odwieszę, bo nie wiem kiedy ze wszystkim się wyrobię. Przepraszam. : ((

sobota, 10 marca 2012

Przeprosiny

Hej. Zapewne zauważyliście, że dość długo nie dodawałam rozdziałów - strasznie Was przeraszam. Na początku kwietnia piszę test szóstoklasisty (głupota, ale cóż) i moi nauczyciele sądzą, że w niecały miesiąc nauczą nas sześciu lat nauki. Dodawałam scenariusze na drugim blogu, ale to dlatego, że kilka miałam już zaczętych, miałam na nie "pomysł" i pisze się je szybciej. Chciałam dodać dzisiaj, wczoraj zaczęłam nawet pisać, ale mój laptop się zepsuł (nie pijcie herbaty przy laptopie xD) i straciłam wszystko co miałam zapisane. Nie wiem, kiedy wróci od naprawy, i czy w ogóle się go naprawi. Postaram się dodać rozdział jutro, max w poniedziałek. Naprawdę Was przepraszam, ale postawcie się w mojej sytuacji.

"Ja" - jeśli uważasz moje opowiadanie za badziewie, po co tu wchodzisz? Nikt Cię nie zmusza, więc przestań pisać takie teksty, dobra? Każdy ma swoje życie, prawda taka, że nie żyję samymi blogami, bo ważne są dla mnie dobre wyniki w nauce.

wtorek, 28 lutego 2012

Rozdział VIII


Mea wróciła zadowolona do domu. Odprężyła się, ale zaczęła zastanawiać się nad tym co powiedziała Phoebe. Zobaczyła, że w przedpokoju leży jakiś list. Podniosła go, po czym pobiegła z nim na górę. Nie była nim zbytnio zainteresowana, czy zaciekawiona od kogo jest i jaką ma treść. Usiadła na łóżku i zaczęła czytać.
-Spotkajmy się o dziesiątej w parku. Matt. - odłożyła list. - On chyba sobie żartuje. - powiedziała sama do siebie, odkładając go do szafki w biurku.
Teraz miała już pewność: coś się stało na 100%. Zaczęła zastanawiać się, czy powinna iść, czy jednak zostać. Wydało jej się to bardzo podejrzane, ale.. zaciekawił ją. Od początku, a raczej pierwszego spotkania Matt wydawał jej się inny od reszty. Ciekawy, tajemniczy.. Może dlatego mimo wszystko coś ciągnęło ją na to spotkanie. Wiedziała jednak, że po ostatniej awanturze (chociaż już emocje trochę opadły) nie będzie nigdzie mogła wyjść. Mimo to czekała aż nadejdzie wspomniana godzina żeby wyjść. Wyjęła z szafy ładniejszą bluzkę, wyciągnęła z małej, szarej szkatułki pasujące kolczyki, a następnie bransoletkę. Zadzwoniła Phoe oczywiście o wszystkim ją poinformować - jak to robi zawsze. Tamta wydawała się równie zdziwiona co Mea, radziła jej jednak pójść i dowiedzieć się o co chodzi. Jako, że była dopiero godzina dziewiętnasta dziewczyna wyjęła
z plecaka książkę i zaczęła ją czytać. Po chwili zrezygnowała i wyjęła słuchawki. Zaczęła słuchać muzyki - czyli zaczęła robić to, co robi zazwyczaj. Puściła ulubiony kawałek i położyła się na łóżku nie zwracając uwagi na czas.
-O nie.. - powiedziała, patrząc na zegarek, który wybijał godzinę dziesiątą.
Mea wybiegła szybko z pokoju. Spojrzała, czy ktoś siedzi na dole: na szczęście nikt. Jej ojciec pracował zapewne w sypialni. Otworzyła cicho drzwi i wyszła. Pobiegła w stronę parku. Z daleka zobaczyła już czekającego na nią Matt’a.
-Dobra szybko, nie mam czasu na pogawędki, w ogóle czemu kazałeś mi tu przychodzić? - mówiła, udając obojętność.
-Po pierwsze to spokojnie. Po drugie.. chodź ze mną. - powiedział, łapiąc ją za rękę. Chłopak odwrócił się i chciał już iść, kiedy dziewczyna wyrwała się i spojrzała na niego.
-Nigdzie z Tobą nie pójdę.
-Musisz. - odpowiedział.
-Nie! Nie znam Cię, nawet nie chcę poznawać. Gdzie niby mamy iść?
W pewnym momencie chłopak spojrzał na dziewczynę i podszedł do niej. Złapał ją za rękę, po czym.. znaleźli się nagle w zupełnie innym miejscu - opuszczonym domie w środku lasu. Mea wyrwała się od Matt’a i zaczęła chodzić w kółko. Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Przed sekundą znajdowała się pośród drzew i krzaków, a obok niej stała mokra od deszczu ławka. A teraz stała w jakimś opuszczonym domie w salonie. Obok niej stały półki z książkami, na stole leżały różne stare gazety wraz z filiżankami.
-Jak Ty to zrobiłeś? Co tu się dzieje?! - wykrzyknęła przepełniona złością.
-To nieważne. - odpowiedział obojętnie.
-Nieważne? Chcę wrócić do domu! - krzyknęła ponownie, odwracając się w stronę drzwi.
Mea odwróciła się i zaczęła stawiać małe kroki w stronę drzwi. Była zła, wściekła, zdziwiona, zdenerwowana.. a zarazem zaciekawiona wszystkim co się w przeciągu tych dziesięciu minut stało. Mimo to, nie miała ochoty pozostawać w pomieszczeniu dłużej z Matt’em. Nie znała go, nie wiedziała kim jest, a on zachowywał się, jakby wiedział o niej wszystko.
-Poczekaj. - powiedział, idąc za dziewczyną.
-Nie mam ochoty z Tobą rozmawiać. Daj mi spokój. - odpowiedziała.
Dziewczyna przyśpieszyła i wyszła natychmiast z domu. Rozejrzała się, ale co mogła zobaczyć w środku lasu? Poszła w nieznanym kierunku z nadzieją, że dotrze do jakiegoś znanego jej miejsca. Ale nie mogła się łudzić, była tu pierwszy raz, a nawet jeśli byłaby drugi istniałyby małe szanse, że doszłaby gdzieś. Mimo to szła dalej. W pewnym momencie zobaczyła przed sobą ponownie Matt’a.
-Jak Ty robisz? - spytała zdziwiona.
Chłopak nie odpowiedział tylko dotknął delikatnie jej dłoni. Zaczął iść, po chwili nawet biec, ciągnąc za sobą Meę. Chwilę później dziewczyna znajdowała się sama przed swoim domem. Rozejrzała się, nie widziała jednak nikogo. Otworzyła delikatnie drzwi i nie zwróciła nawet uwagi na swojego ojca, który był dość zdenerwowany.
-Mogę wiedzieć, gdzie się podziewałaś? - mówił.
Mea nie odpowiedziała. Stanęła naprzeciwko ojca i spojrzała na niego.
-Ja.. jutro Ci wytłumaczę.
-Mea, masz mi powiedzieć o co chodzi teraz. Miałaś czas żeby wychodzić, wiec chyba masz czas na rozmowę ze mną?
Tym razem dziewczyna nie wiedziała co ma kompletnie odpowiedzieć. Spojrzała na niego jeszcze raz, po czym odeszła do swojego pokoju. Zdjęła kurtkę i przebrała się. Nie mogła przestać myśleć o wydarzeniach z dzisiejszego dnia. Wciąż zadawała sobie pytania, na które nie znała odpowiedzi. Poszła spać, próbując przestać myśleć ponownie o wszystkim, czym zaprzątała sobie głowę..

czwartek, 23 lutego 2012

Rozdział VII


Dziewczyna podeszła do miejsca w którym zauważyła kartkę papieru i delikatnie ją rozłożyła. Zaczęła czytać:
-Kochanie, musiałam pojechać do mojego brata, Lee. Ciężko zachorował i prosił mnie o pomoc. Powiadom proszę tatę. Mam nadzieję, że dacie sobie radę. Anna. - skończyła. - Dziwne.. - dokończyła.
Mei wydało się to bardzo dziwne. Może dlatego, że jej matka rzadko kiedy utrzymywała kontakt ze swoim bratem? Tak naprawdę to miała ogólnie bardzo słabe relacje z całą rodziną. Zaczynając od zmarłej już matki kończąc po wujków czy inne osoby. Nie mogła jednak nic na to poradzić. W tym samym momencie do domu wszedł jej ojciec, Charles. Jak zwykle rzucił torbę na szafkę i odłożył niechlujnie płaszcz na wieszak. Poszedł do kuchni i usiadł przy blacie, zaraz obok córki.
-Tato, słyszałeś, żeby mama miała gdzieś wyjeżdżać? - zaczęła mówić.
-Nie, a coś się stało?
-No właśnie przed chwilą tu przyszłam, leżał ten list. - powiedziała, podając list od matki ojcu.
Mężczyzna wziął z rąk Mei list. Przeczytał go, wcześniej jednak podszedł do małej szafki w przedpokoju po swoje okulary, bez których bardzo słabo widział literki. Po przeczytaniu powiedział jedynie, że może matka chce odnowić więzi rodzinne. Cóż, było to możliwe, jednak wciąż dosyć.. dziwne. Dziewczyna pobiegła do swojego pokoju. Zaczęła słuchać muzyki. W końcu przestała myśleć o tym wszystkim, co mówił jej Matt. Teraz myślała o swojej mamie, a raczej o tym, czy aby na pewno jest bezpieczna..
Pod domem Mei przechodził jakiś mężczyzna. Zerkał nerwowo na pokój nastolatki. Po kilkunastu minutach dołączył do niego drugi, zaczynając rozmowę:
-Nabrała się?
-Oczywiście, że tak, Niklausie. Zabraliście ją?
-Siedzi w opuszczonej fabryce. - odpowiedział, uśmiechając się. - Malese się nią zajmie. - dodał.
-Malese?! - wykrzyknął. - Zapomniałeś już, co nam zrobiła? Znowu wszystko zniszczy.
-Spokojnie. Zmieniła się, chce tego samego co my. Zaufała ludziom a oni ją oszukali. Chce zemsty, nie musisz się martwić. - odpowiedział, uspokajając Finna.
-Miejmy nadzieję.. - spojrzał w okno Mei. - Nie możemy dopuścić, by dowiedziała się o swoim prawdziwym pochodzeniu.
-Ktoś musi mieć ją na oku.
-Matt to zrobi. - powiedział.
Mężczyźni rozmawiali jeszcze chwilę. Następnie ruszyli w kierunku parku.
Mea nie mogła wytrzymać w domu. Przez kilka ostatnich dni nazbierało się tyle wydarzeń, że nie wiedziała już co ma myśleć. Z jednej strony chciała poznać Matt’a, bo czuła, że coś ukrywa, a z drugiej wydawało jej się, że jest on jej zupełnym przeciwieństwiem. Tak samo z matką. Napisała list, wyjaśniła wszystko, Mea nie powinna mieć więc powodów do obaw. Spojrzała na zegar, który wybijał dopiero godzinę 17. Postanowiła więc wyjść z domu i pójść do galerii. Zadzwoniła do Phoebe, ta oczywiście zgodziła się. Spotkały się przy fontannie niedaleko szkoły. Galeria mieściła się dość blisko, około 10 minut drogi. Doszły więc bardzo szybko. Pierwsze co zrobiły, to poszły do swojego ulubionego sklepu.
Przed budynkiem galerii stał Matt. Sprawdzał, czy Phoe bądź Mea właśnie nie wychodzą. Całą sytuację widział Klaus.
-Wiem, że tam jesteś, Nick. - powiedział.
-Więc wróciłeś.. Finn miał rację. - mówił, zbliżając się.
-Oh, on Ci o wszystkim mówi. W końcu jesteś jego pupilkiem.
-Sam nim byłeś, dobrze o tym wiesz. - powiedział, krzyżując ręce.
-Zmieniłem się.
-Zawsze będziesz taki sam, nie masz kogo oszukiwać.
Po chwili oboje usłyszeli śmiech. Podszedł do nich nikt inny jak Finn. Popatrzył na nich. Matt próbował patrzeć w inne strony, był jednak przepełniony złością. Najchętniej uderzyłby Klausa i powiedziałby wszystko co teraz czuje: złość, wściekłość, nienawiść. Ale wszystko co mógłby zrobić zostałoby obrócone przeciwko niemu.
-Co tu robisz, Finn? - spytał Matt.
-Przyszedłem zobaczyć jak sobie radzisz.
-Finn, znowu nas chce oszukać. Uwierz mi, nigdy Cię nie zawiodłem. - próbował mówić nadal Nick.
-Nie. Zależy mu na niej, nie widzisz? - odpowiedział.
Matt spojrzał na Finna a następnie na Niklausa, po czym odszedł do domu. W tym samym momencie z galerii wyszły Mea i Phoebe. Mężczyźni również odeszli, obserwując jedną z nich.
-Wciąż uważam, że w tamtej sukience wyglądałaś zjawiskowo. - powiedziała Phoebe.
-Za droga. Muszę znaleźć jakąś pracę.
-Spytaj Matt’a, może on wie gdzie kogoś szukają..
Mea spojrzała na przyjaciółkę.
-Czemu wciąż o nim mówisz?
Phoebe zatrzymała się i popatrzyła na Meę.
-Posłuchaj. Znamy się od zawsze, wiem o Tobie wszystko. I wiem, kiedy ktoś Ci się podoba. Nie rozumiem, dlaczego tego nie przyznasz. - powiedziała, patrząc cały czas na przyjaciółkę.
Tymczasem Matt wracał do swojego domu. Zatrzymał się jednak przed domem Mei. Usiadł na ławce niedaleko, wyjął z torby kartkę papieru i zaczął coś na niej pisać. Podszedł do jej domu i wsunął delikatnie list, po czym odszedł..