wtorek, 21 lutego 2012

Rozdział II


-Spokojnie, nie panikujmy. - usłyszała Mea z ust swojej matki po powrocie do domu. Rozmawiała ona przez telefon dość nerwowo.
Mea rzuciła torbę na kanapę. Zamknęła cicho drzwi i podeszła do mamy. Była poddenerwowana, o ile nie wściekła. Próbowała chyba kogoś uspokoić.
-Cześć mamo. - powiedziała.
-O, już jesteś. - odwróciła się, uśmiechając sztucznie. - Oddzwonię do Ciebie. - rozłączyła się.
Anna, bo tak nazywała się matka dziewczyny popatrzyła na nią dość nerwowo. Od razu poszła do kuchni pod pretekstem odgrzania wczorajszego obiadu. Na kilomentr można było wyczuć jej nienaturalne zachowanie.
-Jak w szkole? Spotykasz się dzisiaj z Phoebe? - zapytała, nie odwracając się nawet do córki.
-Dziś wieczorem przychodzi, ale mówiłam Ci o tym wczoraj. Może? W ogóle co tutaj dzisiaj tak cicho?
-Oczywiście, niech przyjdzie. Do Adama przyszedł kolega, a Vicki jest na balecie. - odpowiedziała.
I nagle zapadła krępująca cisza. Tak naprawdę ich kontakty nigdy nie były zbytnio rozwinięte. Rozmawiały o szkole dziewczyny i czasem o jakiś przypadkowych tematach. Nie było tak, że Mea nie ufała matce. Wiedziała, że jeśli będzie w jakiś poważnych kłopotach to może liczyć na jej pomoc. Ale jeśli nie miała się komu zwierzyć (chociaż zawsze miała Phoebe, jednak jak to przyjaciółki bywały czasy, kiedy się kłóciły) to wolała siedzieć cicho niż z nią rozmawiać. Czuła, że przyswoży jej to więcej problemów niż je rozwiąże.
Mea po zjedzeniu obiadu poszła na górę. Zatrzymała się jednak na schodach i spytała lekko zmartwiona:
-Mamo.. nic się nie stało?
Anna była wyraźnie zdziwiona troską córki.
-Nie, nic się nie stało. - uśmiechnęła się, wyraźnie zadowolona.
Na górze tak spokojnie już nie było. Obok pokoju Mei mieścił się pokój najmłodszego z rodzeństwa Adama. Słyszała go ciągle, jak to dziecko. A teraz był u niego kolega, co równa się podwójnym hałasem. Ale nie mogła na to nic poradzić. Wyciągnęła książki po czym usiadła przy biurku. Zaczęła przeglądać podręcznik do matematyki, przeszkadzało jej jednak słońce wpadające do pokoju. Podeszła do okna, przesuwając stertę ubrań, które rozrzuciła rano. Gdy miała już spuścić rolety, w parku, na który miała widok ze swojego pokoju zobaczyła sylwetkę młodego chłopaka. Nigdy wcześniej go nie widziała. Przyjrzała mu się z nadzieją, że on z tej odległości jej nie widzi. W końcu pomyślał by sobie, że się na niego gapiła jak jakaś dziwna. On jednak uśmiechnął się, również obserwując dziewczynę. Mea zdziwidziła się i zasłoniła okno. Ponownie dosiadła się do biurka i zaczęła kończyć pracę domową. Przerwał jej SMS. Oczywiście nie był od nikogo innego, niż od Phoebe. Napisała jedynie, że nie może później przyjść, gdyż jej mama zachorowała, a ojciec wyjechał w delegacje i nie chce jej samej zostawiać.
-Mea, pójdziesz do sklepu? - usłyszała od mamy, która właśnie weszła do pomieszczenia.
-Teraz? - odpowiedziała niezadowolona.
-Proszę. To tylko chwila.
Dziewczyna wstała i chwyciła kurtkę. Wzięła od matki listę zakupów wraz z torbą i opuściła dom. Na dworze było znacznie zimniej, niż rano. Mea kupiła szybko zakupy i gdy chciała już iść do domu poczuła coś. Jakaś energia ciągnęła ją w stronę parku. O ile można go tak nazwać, bo rzadko ktoś tam przychodził. Niby było ładnie, zielono, dzieci mogły się bawić, ale każdego coś odciągało od tego miejsca. Dziewczyna weszła do parku. Zaczęła spoglądać na ziemię. Po chwili upadła jednak, rzucając torbę na ziemię. Uniosła oczy i ujrzała przed sobą wysokiego bruneta. Zaczęła spoglądać w jego brązowe oczy. Po chwili wstała, zaczynając mówić:
-Wybacz. - powiedziała trochę oschle.
-Nic się nie stało. Dość często ktoś się na mnie patrzy z okna a potem wpada z torbą na zakupy. - odpowiedział, śmiejąc się. Po chwili podał Mei rękę.
Mea wstała z pomocą chłopaka i podniosła torbę. Nie wiedziała co sądzić o całej sytuacji, ani co powiedzieć.
-Na imię mi Matt. A Ty jesteś? - zaczął pytać.
Dziewczyna nie odpowiedziała. Była zapatrzona w Matt’a. Wydawał się jej tajemniczy, jakby coś ukrywał. No i był zabójczo przystojny. Miał delikatne rysy twarzy, jego brązowe oczy wyrażały milion emocji naraz, włosy delikatnie powiewały.
-Wybacz. Mea, miło mi. - odpowiedziała po dłuższej chwili.
-Mi też. - opowiedział radośnie.
-Muszę.. już iść. - powiedziała, uśmiechając się lekko.
Mea odwróciła się i poszła w stronę domu. Teraz myślała o jednym: kim tak naprawdę był nowopoznany chłopak..

Co uważacie? Komentujcie. ;))

3 komentarze:

  1. Świetny.! Ty powinnaś napisać książkę.! Serio.! Czekam na kolejny...:):*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadam się z Paulaa.**;* powinnaś książki pisać!:)
    Fabina<3

    OdpowiedzUsuń